• Kącik małego pisarza

        • Nadia Tarajko, kl. 4B

          Po drugiej stronie ogrodu

                  Pewnego dnia mała dziewczynka, którą nazywano Mandaryną, poszła do zaczarowanego ogrodu. Co prawda nie wiedziała, że jest on magiczny, bo wydawał się całkiem zwyczajny, ale był bardzo ładny. Rosły tam przeróżne rośliny. Jedna z tych roślin wyglądała jak lampa, zaraz obok kwitła następna - różowa w fioletowe łatki, lecz ta na środku ogrodu była najpiękniejsza. Miała jasnozielone listki i błyszczące żółte kwiaty. Najciekawsze było to, że w środku tej rośliny znajdowały się drzwi. Już dziewczynka chciała wejść, ale zawołała ją mama. Poszła do niej i zrobiła to, co jej kazała. Nastała noc.

                Następnego dnia Mandaryna zjadła śniadanie i natychmiast pobiegła do ogrodu. Dobiegały z tamtego miejsca ciche głosy:

          -Nie damy rady powstrzymać armii Vikingo-ludów -szepnął ktoś.

          - Musimy poinformować o tym królową – powiedział ktoś bardzo pewnym tonem i drzwi się otworzyły, a potem zamknęły.

          cdn.

           

          Bartosz Łopało, kl. VI b

          Zło Baśnioboru

          Brandon Mull w książce pt.: Baśniobór opisuje historię rodzeństwa, które pojechało w odwiedziny do dziadków…

          Rodzice wyjechali na rejs statkiem. W tym czasie Kendra i Seth przebywają u dziadka Sorensona, który okazuje się być… strażnikiem magicznej krainy zwanej Baśnioborem! Dzieci po wypiciu magicznego mleka od wielkiej krowy zwanej Wiolą dostrzegają wszystkie magiczne istoty ,wśród których są maleńkie i słodkie wróżki oraz straszne i złośliwe gnomy. Babcia zamieniono w kurę i uwolniono złą czarownicę. Krainie zaczyna grozić niebezpieczeństwo! Dzięki wielkiej odwadze starszej siostry Królowa Wróżek pomoże w uwolnieniu doliny od sił złego Bahumata.

          Tom drugi to dopełnienie przygód Kendry i Setha. W tej części spotkamy „wybawiciela” Errola od gnoma, który już wie gdzie leży Baśniobór oraz, że w nim został ukryty jeden z pięciu kluczy służących do uwolnienia sił zła. Ale co to? Errol należy do Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej! Przyjaciółka ich dziadka, Vanessa to zdrajczyni! Wyprawa po artefakt, magiczne eliksiry, przyjaźń oraz porwanie.

          Ta książka czeka właśnie na Ciebie! Nie możesz tego przegapić, już dziś wypożycz książkę ze szkolnej biblioteki.

          Myślę, że ta opowieść rozwinie wyobraźnię oraz pomoże w zapamiętywaniu różnych rzeczy. Wiadomo jest, że każda książka rozwija wyobraźnię, ale moim zdaniem ta jest dostosowana dla dzieci i młodzieży od dziewięciu lat.

          Zachęcam wszystkich do przeczytania I i II części książek z serii Baśniobór, które znajdują się w bibliotece szkolnej. Z żadną inną książką nie będziecie się tak śmiać, a jednocześnie się tak bać o losy tych ludzi. Dreszczyk emocji, złość, magiczne przedmioty, a przede wszystkim zabawa!

           

          Daria 

          "Co się stało z Lucjanem? "

          Na planecie, gdzie niebo mieni się czerwienią, a jej mieszkańcy są stworzeni na podobieństwo swego Boga - Alaeda, przypominającego pierzastego człowieka z ogromnymi skrzydłami na grzbiecie, świat alaedanów przygotowuje się na nadchodzące igrzyska olimpijskie. Odbywają się one co dwanaście lat, a wtedy najlepsi sportowcy z całego świata zjeżdżają się do Olimpu.

          Lucjan to jeden z uczestników igrzyk, startuje w lotnictwie, w tej dyscyplinie liczy się wytrzymałość skrzydeł zawodniów i precyzja lotu, aby jak najmniejszy opór wywierać na powietrze. Od dziecka marzył, by być w tym mistrzem, tak jakjego ojciec i dziadek. Miał wsparcie całej rodziny i przyjaciół .

          Za parę miesięcy zawody, więc chłopiec ćwiczy codziennie. Oprócz niego w lotnictwie bierze udział około pięćdziesięciu zawodników wybranych z najlepszych.Lucjan jest jednym z najmłodszych sportowców, ma zaledwie 19 lat, jednak mimo swojego młodego wieku ma większe doświadczenie od połowy uczestników. Od szóstego roku życia ojciec go trenowął i uczył najlepszych technik lotu, by wygrał olimpiadę i przyniósł dumę rodzinie.

          Ojciec ze zmartwieniem przyglądał się Lucjanowi podczas treningu, niepokoiło go, że tak mało czasu do zawodów, a on tyle musi się jeszcze nauczyć.Technika, jaką lata nie jest wystarczająco dokładna, jak powinna i musi to doszlifować, by móc jeszcze szybciej lecieć. Jednak wiek syna nie pozwala skupić się chłopcu. W głowie oprócz lotnictwa, ma jeszcze wiele rozmyśleń i ją - Penelope, śliczna dziewczyna której oczy są tak czarne, że wydają się jakby były studnią bez dna.

          Skończywszy lot nastolatek pobiegł, jak najszybciej do Penelope, która od pięciu minut przyglądała mu się zza rogu, czekając aż skończy trening.

          - Hej, Penelope - przywitał się - ślicznie dziś wyglądasz, masz ochotę gdzieś wyjść?

          - Cześć, dziękuję Lucjanie - zarumieniła się - Niestety dziś nie mogę, muszę się spakować - odparła ponuro.

          - Gdzie wyjeżdżasz? - spytał zdezoriętowany.

          - Do Olimpu, chcę być przy tym, jak dostajesz złoty medal, a rodzice chcę po drodze odwiedzić krewnych .

          - To kiedy się zobaczymy?

          - Jak tylko przyjedziesz do Olimpu to się spotkamy - obiecała z uśmiechem - przyszłam się pożegnać.

          - Już zaczynam tęsknić - powiedział z grymasem smutku na twarzy i mocno ją przytulił.

          - Kocham cię Lucjanie - szepnęła, po czym zniknęła w labiryncie uliczek.

          Przez tydzień trenował z zapałem, jak nigdy. Ojciec był z niego dumny, że w końcu zaczął ćwiczyć, jak należy. Tydzień przed zawodami mieli być już na miejscu. Gdy dojechali, jego rodzice sami musieli znaleźć sobie zakwaterowanie, a on jako zawodnik dostał apartament w hotelu z widokiem na ocean.

          Nie zdążywszy się rozpakować usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył, a tam stała ona - piękna jak zawsze. Rzuciła mu się na szyję i wyszeptała - Dobrze, że już jesteś.

          - Też się cieszę, że cię widzę.

          Stali tak w objęciach przez parę dobrych chwil, nie mówiąc ani słowa.

          - Niedługo idę na trening - przerwał nagle ciszę - chcesz przyjść i popatrzeć?

          - Nie mogę, przykro mi, obiecałam rodzicom, że zjem z nimi obiad.

          - No dobrze... ale póżniej się widzimy, tak?

          - Oczywiście - odparła całując go w policzek.

          Ona wyszła, a on zaczął się zbierać na tor treningowy dla lotników.

          Lucjan stał na środku lotniska, wokół niego inni zawodnicy szybowali nie interesując się nowo przybyłym, myśląc że nie trzeba zawracać sobie nim głowy,bo ten młodziak to żadna konkuręcja. Lecz gdy uniósł się w górę i zaczął krążyć dookoła toru, większość przystanęła i przyglądała mu się z podziwem i zazdrością. Nie dość, że miał niemalże idealną techniką lotu, to był zgrabniejszy od reszty, co pozwalało mu na nacieranie na powietrze o tak niewielkim oporze, że wyglądało jakby na niebie była szczelina, w której nie czuć oporu i Lucjan się perfekcyjnie do niej dopasowywał.

          Wylądował i rozejrzał się wkoł. Wszyscy nań spoglądali, widział w ich spojrzeniach nienawiść a jednocześnie zafascynowanie. Uśmiechnął się do siebie i ponownie wzbił się ku niebiańskiej czerwieni, czując jak wzrokiem każdy śledzi jego nawet najmniejszy ruch.

          Skończył trening i poszedł odwiedzić rodziców. Idąc wąskimi uliczkami myślał o Penelope, którą rozkocha w sobie jeszcze bardziej wygrywając. Po dzisiejszym treningu przewidywał że jego szanse są bardzo duże, to co zaobserwował, to to, że jego przeciwnicy nie byli wystarczająco doświadczeni, by widzieć w nich zagrożenie. Ta wygrana jest jego celem w życiu. Tylko jeżeli dostanie złoto doświadczy duchowego spełnienia, już tylko Penelope będzie dla niego kolejnym szczęściem i będzie dążyć do tego, by żyć z nią całą wieczność. Lucjan miał swój plan na życie i kurczowo się jego trzymał i nic nie mogło mu tego zakłócić.

          Hotel, w którym zakwaterowali się jego rodzice był zaraz obok wielkiej fontanny, która została wybudowana wieki temu. Miała klasyczne wzory jak na tamte czasy. Motywy roślinne komponowały się idealnie z wodą wydostającą się ze szczelin. " Penelope, by się spodobało" - pomyślał, po czym wszedł do hotelu i zapytał w recepcjii o rodziców. Kobieta za ladą oznajmiła, że państwo Hellger wyszli niecałe dziesięć minut temu, prawdopodobnie poszli na obiad.

          Chłopiec wrócił do swojego apartamentu, położył się na łóżku i zasnął. Obudził się w nocy, było około pierwszej nad ranem. Rozejrzał się za czymś do jedzenia, bo burczący brzuch nie dawał mu ani chwili spokoju. Nie znalazł nic zjadliwego, więc zadzownił po obsługę hotelową. Ściśle przestrzegał swojej diety, dlatego zamówił coś lekkiego, by nie być rano ociężałym.

          Wyszedł na balkon. Niebo było czarne, jak smoła, gdzieniegdzie migotały gwiazdy. Znad oceanu czuł muskającą jego twarz bryzę. To była piękna noc. W rodzinnym mieście Lucjana nie widać gwiazd, bo chowają się za osłoną światła latarnii. Tutaj jest całkiem inaczej, marzył o tym, by wraz z Penelope zamieszkać w takim miejscu. Około piątej rano chłopiec zasnął ponownie, a o szóstej miał już wstać na trening. Jednak wracając myślami do pozostałych i ich marne szans na pokonanie go, darował sobie dzisiejsze ćwiczenia i postanowił się zrelaksował.

          Kolejne dni minęły podobnie - zaniedbał treningi i godziny spędzał z Penelope. Pokazał jej fontannę, która jak się spodziewał oczarowała ją swoją doskonałością. Dopiero ostatni dzień przed zawodami zdał sobie sprawę, że powinien poćwiczyć. Gdy dotarł na tor rozejrzał się. Dookoła było pełno nowych twarzy, latali ze zdumiewającą prędkością. Właśnie wtedy w Lucjanie pojawiła się iskra wątpliwości. Chłopiec uniósł się ku górze, ale wtedy odczuł skutki unikania treningów. Jego mięśnie naprężając się bolały i odruchowo osunął się na ziemię. Rozmasował pulsujące bólem miejsca, by powtórnie wznieść się w niebiosa. Technika, którą latał, już nie była przez niego wykonywana tak precyzyjnie, jak tydzień temu. Nie potrafił już przenikać przez powietrze bez oporu, ale nie miał zamiaru się poddać i nadala próbował osiągnąć perfekcję lotu. Praktycznie przez cały dzień wylewał z siebie ostatnie poty. Nazajutrz była już olimpiada- dzień tak oczekiwany przez chłopaca, lecz w tym momencie pragnął by ten dzień nie nadchodził. Miał corazwiększe wątpliwości co do swojej wygranej, ogarniała go rozpacz i w głowie miał tulko jedno pytanie: "Co z planami? Co z Penelope? " .

          Nastał świt, z wraz z nim dzień sądu ostatecznego Lucjana. Chłopiec nie przygotował się jednak na to, że po dłuższej przerwie za duży wysiłek fizyczny przyniesie za sobą zakwasy. Gdy tylko otworzył oczy, czuł jak jego skrzydła odmawiają posłuszeństwa.Nie zastanawiając sie długo, pobiegł do telefonu i zadzwonił do ojca. Po paru chwilach tato był już na miejscu. Był wściekły na syna, że tak bezmyślnie postąpił w tych najważniejszych dniach, ale nie odzywał się, chciał aby ta cisza była dla neigo cierpieniem i żeby to uświadomiło mu jego błąd.

          Za niecałą godzinę Lucjan wzbije się w powietrze, ale teraz zmagał się z obolałościami - nie tylko fizyczymi, rozpacz wykańczała go psychicznie. Jego myśli cały czas trzymały się pytania: " Czy Penelope będzie mnie jeszcze kochać ? ". Ta myśl pochłonęła go całkowicie i nawet nie zauważył, kiedy minęła ta godzina.

          Zawodnicy ustawili się na miejscach czekając na strzał, który oznaczał najbardziej oczekiwaną chwilę w ich życiu. Lucjan, który tylko na to czekał przez całe życie, jako jedyny chciał być gdzieś indziej, byle nie tu, na starcie.

          Nagle rozległ się huk wystrzału. Zawodnicy jak najszybciej pobiegli, by za chwilę złapać wiatr w skrzydła i unieść się ponad głowy widzów. Nasz bohater zmagał się z powietrzem, jak nigdy dotąd, zawsze łatwo było mu się przeciwstawić sile wiatru, ale teraz czuł jakby jego mięśnie kóły, paliły i rwały się jednocześnie.Zacisnął mocno zęby i z całych sił próbował dogonić przeciwników. Leciał ostatni, ledwo zipiąc, dopiero połowa a on już opadał z sił. Udało mu się wyprzedzić dziesięciu zwodników, lecz przed nim leciało jeszcze czterdziestu. Nienawidził siebie w tym momencie,dawniej uwielbiał swoje ciało, umysł i uważał, że jest doskoanały, że tylko złotego medalu brakuje mu do idealu. Teraz wiedział że nie jest bliski perfekcji, wręcz przeciwnie daleko mu do niej. Chłopiec zniżył lot, czuł zmęcznie, wyczerpanie i desperację. Chciał zejść na ziemię, po prostu się poddać. Nie zrobił tego, nie mógł. Co by pomyśleli ludzie , że jest jakiś amatorem , który nigdy nie latał ? Przecież był zawodowcem , był ... no właśnie . Teraz zdawało się jakby nigdy tego nie robił . Przed nosem przeleciało mu dwóch lotników - teraz był na czterdziestym drugim miejscu . Meta była blisko , a zarazem tak daleko , dzieliło go od niej jeszcze pół kilometra.Pierwszy zawodnik przekroczył już linię. " To miałem być ja ... " pomyślał i zatracił się w swoim żalu zamykając oczy . Gdy je otworzył zobaczył, że leciał już tylko on i trzech za nim . Pozostało zaledwie parę metrów i Lucjan zebrał się w sobie by tam dolecieć . Dotarł do mety i spadł gwałtownie na ziemię . Małe kamyki wbiły mu się w czoło i ugrzęzły w nim . Chciał zasnąć , zapomnieć , odejść i nigdy nie wrócić . Wtedy przed jego oczami pojawiła się Penelope . Na jej twarzy widział grymas smutku i po jej policzkach spływały łzy . Zacisnął mocno oczy , by nie uronić łzy , po czym omdlał .

          Po tym zdarzeniu dostał załamania nerwowego . Nie można było dać sobie z nim rady w domu , ponieważ często dostawał szału i nie kontrolował agresji . Oddano go więc do szpitala psychiatrycznego . Penelope nadal go kochała , odwiedzała go codziennie. Jednak Lucjan był przekonany , że po prostu się nad nim lituje i na pewno , poza murami tego budynku, pełnego bieli i pracowników w fartuchach , spotyka się z kimś kto nie jest taką miernotą jak on .

          Pewnego dnia słyszał czyjś głos - bez przerwy coś szeptał, lecz te szepty dochodziły z jego wnętrza , wnętrza Lucjana , jakby coś w nim się obudziło z głęgokiego snu. Wszedł piętro wyżej , gdzie w sali wraz z innymi pacjentami spędzał całe dnie grając w gry i oglądając telewizję . Zauważył , że im wyżej jest tym głośniejszy stawał się szept. Chcąc dowiedzieć się co ma mu do powiedzenia jego wnętrze niezauważalnie przemknął się i wszedł na dach . Gdy tylko zamknęły się drzwi którymi wszedł , jego oczom ukazał się Alaed. Był ogromny a rozpiętość jego skrzydeł przewyższała wszelkie wyobrażenia . Z jego ust wydobyły się słowa , które Lucjan uznał za słowa jego duszy . Bóg szeptał mu , że on jest organizmem doskonałym , to społeczeństwo go zniszczyło i zakłóciło jego perfekcję .

          - Zabiorę cię tam gdzie będziesz tak doskonały jak przedtem i nikt ci tego nie odbierze - oznajmił Stwórca .

          Lucjan chwycił Bożą dłoń a On pociągnął chłopca za sobą ku niebu.

          .........

          Następnego dnia w lokalnej gazecie ukazała się lakoniczna notatka :

           

          WSTRZĄSAJĄCE SAMOBÓJSTWO !

          Lucjan Hellger który trzy lata temu startował w Olimpiadzie skoczył z dachu

          ośrodka psychiatrycznego , gdzie przebywał od dwóch lat . Nie wiadomo,

          co spowodowało taką reakcję ze strony Lucjana . Mógł to być również wypadek

          podczas lotu - objaśniał sierżant pobliskiej policji .

          KONIEC